Veni Vidi Vici
Veni Vidi Vici już samym tytułem przypomina, jak długą tradycję w kulturze zachodniej ma traktowanie władzy jako indywidualnego sukcesu, którego miarą jest nieustanne zwiększanie materialnego i symbolicznego stanu posiadania. Podobną funkcję pełni otwierający film cytat z powieści Źródło amerykańskiej pisarki Ayn Rand. Forsowana w jej prozie wolnorynkowa etyka opiera się na przekonaniu, że wybitne jednostki powinny mieć nieograniczone możliwości rozwoju i samorealizacji.
Daniel Hoesl (Żołnierka Jeannette; WiNWiN,17. NH) i Julia Niemann konstruują w swoim filmie antyutopijne laboratorium – trochę w stylu Rubena Östlunda czy Yorgosa Lanthimosa, choć z większą dawką czarnego humoru – w którym przyglądają się społecznym skutkom neoliberalnego kultu jednostki i władzy kapitału. Ich uosobieniem staje się Amon Maynard, miliarder, który w przeszłości zapewne walczył o władzę i majątek, ale teraz nie musi robić już nic, by utrzymać swoją pozycję i wieść spokojne, rodzinne życie. Pieniądze rodzą pieniądze, wpływy umacniają wpływy, a podporządkowani podporządkowują się bez sprzeciwu. Zwyciężył. Co stanie się, gdy najbogatsi będą mogli wszystko? Czego jeszcze zapragną, jeśli wszystko mają? Jak można odebrać im władzę, skoro to oni ją stanowią?